Dogtrekking w Lublińcu

11 kwietnia ruszyliśmy na zawody otwierające nowy sezon dogtrekkingowy organizowane w ramach Pucharu Polski. Przed nami długa droga, więc pobudka o 5, jak żyć? Musimy poważnie przemyśleć kwestię pakowania się dwa dni wcześniej i dzień przed zawodami położyć się o ludzkiej porze, a nie wstawać po 5 godzinach snu i lecieć na 25km.

Rano. Pies nakarmiony, ciuchy na zmianę spakowane, woda dla nas i dla psa spakowana, kanapki dla nas i jedzenie dla psa spakowane, apteczka, dokumenty psa, aparat, pas biodrowy, smycz z amortyzatorem spakowane. Ruszamy tradycyjnie na stację benzynową po śniadanie, gdzie spotykamy się z naszymi towarzyszami podróży Aleksandrą i Krzysztofem z Aronią i Rebusem. Pakujemy się do auta i ruszamy. Ja z dwoma hot dogami w dłoniach, połówek jedną ręką trzyma kierownicę, drugą klnąc montuje nawigację do szyby, która postanowiła strzelić focha i odpaść. Dzwoni mój telefon, co u licha, nosz kudre kto dzwoni o 6 rano?! Odkładam grożące musztardą i ketchupem hot dogi na kolana, grzebię w torebce, gdzie ten telefon, znajduję-odbieram. Ola dzwoni z auta za nami „kawę macie na dachu!” Dziwne, że przez szklany dach jej nie zauważyliśmy, a jeszcze dziwniejsze, że przejeżdżając przez próg zwalniający nie ulała się ani kropelka 🙂

Bez większych problemów docieramy na miejsce, potwierdzamy zapisy i przechodzimy odprawę weterynaryjną. Nauczeni doświadczeniem wyruszamy ze sporym zapasem czasu, bo nigdy nie wiadomo, kiedy nasza nawigacja postanowi nagle nie znaleźć miejscowości docelowej. Może czas zmienić jej głos na męski? Do startu po raz pierwszy mieliśmy ponad godzinę czasu. Zasiedliśmy więc na ławeczkach w pobliżu miejsca startu i czekaliśmy.

SAMSUNG CSC

SAMSUNG CSCKilkanaście minut przed startem poszliśmy do auta przebrać się w odzież startową. Matko i córko, co za dylemat! Krótkie czy długie spodnie? Jestem zmarzluchem i zawsze ubiorę się za ciepło, a przez moje przebieranie się na rasie tracimy cenny czas. Także krótkie 😉 Ustawiliśmy się ładnie na końcu zgromadzenia pod dmuchanymi łukami. Połówek poszedł odebrać mapę i kartę zawodnika i słuchał uważnie odprawy technicznej. Ja w tym czasie pokładałam się ze śmiechu, ponieważ po 8 startach Bohun właśnie podłapał od innych psów ekscytację przed startem i zaczął szczekać i wyć. A teraz najlepsze – okazało się, że startujemy w drugą stronę i ruszyliśmy jako jedni z pierwszych! A więc biegiem z całym peletonem, Bohun ciągnie, mówię to już któryś raz – on ma ambicję na wygraną! Po około kilometrze zrobiło się luźniej, więc zwolniliśmy i przeszliśmy do szybkiego marszu.

SAMSUNG CSC

Nasz marsz nie byłby taki szybki, gdyby nie Ola. Ola nie przyznaje się do wcześniejszych treningów, debiutowali z Krzysztofem w dogtrekkingu, a nadawała nam wszystkim tempo. Całą drogę.

Generalnie sukcesywnie zdobywaliśmy kolejne punkty kontrolne i przemierzaliśmy kolejne kilometry. Tylko raz wracaliśmy się jakieś 100 metrów, także z odczytywaniem mapy jest co raz lepiej. Co więcej my także nie przyznajemy się do żadnych przygotowań, a jednak po tylu startach idzie się lżej.

SAMSUNG CSCTrasa była bajecznie prosta pod względem terenu. Płasko, w lesie, a do tego strumyczki i kałuże przy ścieżce, więc nie trzeba było co chwilę sięgać po wodę dla psa do plecaka. Mniej więcej w połowie dystansu dotarliśmy do bufetu, gdzie zrobiliśmy sobie krótką przerwę.

SAMSUNG CSCSAMSUNG CSC

Posileni kanapkami i owocami z bufetu (ludzie) i pasztetem (pies), po wysypaniu tony piachu ze skarpetek ruszyliśmy dalej. Drobną trudnością/atrakcją okazało się przejście po wielkiej chyboczącej się metalowej kładce przechylonej w dół około 25 stopni. Większych problemów w dalszej części wyprawy nie odnotowano.  Żadnego zgubienia, żadnych elektrycznych pastuchów i żadnych byków. Sukcesywnie posuwaliśmy się naprzód i zaliczaliśmy kolejne punkty. Duży plus dla organizatorów za wyznaczanie takiej trasy, która umożliwia schłodzenie psów w zbiornikach wodnych.

SAMSUNG CSCSAMSUNG CSCDzięki jako takiemu ogarnięciu i tempu, które dzielnie narzucała Ola na całej trasie nie traciliśmy kontaktu z innymi uczestnikami. Mimo to panowała przyjazna atmosfera, a nie dziki gon 😀

Osobiście zachwyciłam się hasłami punktów kontrolnych. W poprzednich edycjach były to na przykład nazwy przypraw albo minerałów, a tym razem robaczki. Sami zobaczcie jakie słodziaczki mamy w punktach 10 i 12!

SAMSUNG CSCKarta zawodnika zapełniona, więc goniliśmy na metę. Po raz pierwszy ukończyliśmy ten dystans z czasem poniżej 6 godzin, uwaga 5:54:35! Dało nam to 25 miejsce na 36 w klasyfikacji rodzinnej. Teraz już nie możemy mówić, że zajmujemy ostatnie miejsca. Bezpowrotnie utraciliśmy łatkę wlokących się na końcu, którą sami sobie przypięliśmy.

Tradycyjnie Bohun od razu po przekroczeniu mety dopadł do miski z karmą sponsora i nie dał się odciągnąć dopóki nie wciągnął ostatniego chrupka. Biedny głodny pies.

SAMSUNG CSC

SAMSUNG CSCKiedy pies skończył już swój posiłek, poszliśmy przebrać się do auta i zasiedliśmy do posiłku regeneracyjnego. Mieliśmy jeszcze dużo czasu, zanim rozpoczęła się ceremonia rozdania dyplomów – to chyba jedyny minus szybkiego ukończenia trasy. Tradycyjnie też nic nie wygraliśmy w losowaniu nagród.

Start w zawodach oraz sam klimat imprezy uważamy za bardzo udany. Jedynie racje żywnościowe pozostawiają wiele do życzenia, dlatego bardzo się ucieszyliśmy, jak w drodze powrotnej zobaczyliśmy wielkie żółte „M” 😉

A na koniec: jeżeli któraś z pań zastanawia się, czy spróbować swoich sił w dogtrekkingu, chce popracować nad sylwetką przed wakacjami, a nie chce jej się, nie ma czasu, nie wie, to polecam przypiąć psa do pasa i ruszyć w trasę! Po takich zawodach mamy kompletny trening damskiego pakietu „brzuch, uda pośladki” 🙂

19 myśli w temacie “Dogtrekking w Lublińcu

  1. Śliczne zdjęcia 🙂 i smieszna sytuacja z tym startem w druga stronę :). Przyznaje że ostatnio mam ochotę spróbować takiego dog trekkingu w jakimś pięknym miejscu. Może się zmobilizuję. Jestem ciekawa jak Berek by tak szedł przypiety do pasa – niestety Berek po lasach spaceruje na lince a przypiety do pasa zaczyna biec… Ale jak nie sprobuje to się nie przekonam 🙂

    1. Na starcie wszyscy biegną, jest taki owczy pęd, więc jak pies ciągnie to super 😀 pierwszy kilometr-dwa zrobi za nas pies 😉

      T. dobrze mówi, polecamy Przesiekę albo Wisłę! Super widoki i organizacja. Zawsze można też wybrać krótszy dystans na próbę.

  2. Bohun to już weteran takich imprez, a dopiero się obudził z tym, że to zawody i można mieć parcie na wygraną, ha ha. Może nawet kiedyś zorientuje się, że jednak nie ma już jajek. 😛

    Jak czytam Wasze relacje, to mam coraz większą ochotę wziąć udział w takiej imprezie – nie mogę się doczekać aż wreszcie nadarzy się okazja. Chociaż mam duże wątpliwości związane z wypuszczaniem się w teren tylko z kompasem i mapą.

    Bohun wygląda przecudnie na ostatnim zdjęciu:
    Kasia: Bohunek, chodź już, daj zjeść innym.
    Bohun: To może ja jeszcze miskę wyliżę…

    1. Lepiej mu nie mówić, że nie ma jajek, bo zamknie się w sobie 😀

      Ja tam bym się sama nie wypuściła w trasę. Raz, raz jedyny poszłam, kiedy połówek po pierwszym starcie kategorycznie odmówił udziału w jakimkolwiek dogtrekkingu, ale przeżyłam dramat w środku lasu 😛

      Bohun zje prawie wszystko. Jeszcze kilkanaście tygodni temu nie jadał bananów i oliwek. Teraz już tylko bananów. Ale dzięki niemu w miskach organizatorów karma nie stoi cały dzień 😉

  3. Ja bardzo chętnie bym spróbowała, ale nie jestem mistrzem w czytaniu map 😀
    Mimo tego, że mam dobrą orientację w terenie (np. w lesie nigdy się nie zgubię, zawsze nawet w najgłębszym miejscu potrafię wrócić do punktu wyjścia 😀 ) to z mapy nigdy nie korzystałam :/ Na dodatek Terror to jeszcze psie dziecie, ma 9 miesięcy i chociaż chodzimy czasem na spacery +10km, to raczej możliwości startu są dopiero od 1 r.ż wzwyż..
    Ale może kiedyś… kto wie? 🙂
    Pozdrowienia! K&T
    jackterror.blogspot.com

    1. Rzeczywiście startować mogą dopiero roczne psiaki. Warto zabrać ze sobą kogoś, kto mapę w miarę ogarnia, choć nie jest to taki kosmos, jak się wydaje i wybrać się na krótszy dystans na początek – tam nawigacja jest łatwiejsza 🙂

  4. Kurczę ale kusicie tymi dogtrekkingami! 🙂 Małż się nawet zapalił, czas się ogarnąć i wystartować 🙂 A tak nawiasem mówiąc, to kurka – w Lublińcu byliście, to niedaleko Krainy Wiecznej Szczęśliwości Bala – czyli domku nad jeziorem Dziadków! 😛

  5. po 1- cieszę się i dziękuję, że napisaliście o Ruffwear, ich szelki są boskie i myślę, że na jednych u nas się nie skończy! po 2- gratulacje! świetny czas i macie wszystkie punkty ^^ ja zapomniałam tej kartki i głupia dziurkowałam sobie mapę 😀 ale mi zaliczyli :p po 3- świetny wygląd bloga, taki się profesjonalny zrobił, bardzo mi się podoba, po 4- podpisuję się rękami, łapami i nogami pod tym, że sport z psem daje o wiele, wiele więcej niż jakiekolwiek (nudne, żmudne, bezsensowne) ćwiczenia w domu przed kompem 😀

    1. Bardzo się cieszę, że nasza recenzja pomogła w wyborze tej marki 😉 ja jestem nimi zachwycona, mimo że Bohun codziennie je masakruje tarzając się na chodniku. Przyczajam się powoli na drugie – grafitowe 😉

      Jeszcze się nie zdarzyło, że byśmy wrócili na metę bez jakiegoś punktu 🙂

      Dziękuję, bardzo mi miło i cieszę się, że wygląda dobrze 😀

      O tak, nie dość, że spacer zaliczony, to jeszcze bolą mięśnie, o których istnieniu nie miałam pojęcia 😉

      1. Tak, codziennie. Chodniki, przejścia dla pieszych (ku uciesze kierowców), a standardem jest tarzańsko na chodniku pod zakładem pogrzebowym w drodze do parku 😀 czubek

  6. Ależ Wam zazdrościmy dogtrekkingu! Serdecznie gratulujemy!
    Nas to od dawna kusi, ale przypuszczam, że Cookie ze swoimi frustracyjnymi zachowaniami nie byłby mile widziany…

    1. Wiesz, tam chyba nikt by na to nie zwrócił uwagi. Jest taka kotłowanina, że większość psów wdaje się w niegroźne bójki i kłótnie, Bohun też potrafi. Na szczęście jest sporo miejsca przed startem i po, gdzie można sobie odejść na bok. Natomiast na samym starcie psy są tak podjarane, że myślą tylko o ciągnięciu i już natentychmiast wyruszeniu na przód 😉 polecam, świetne miejsce na trening i spacer!

  7. Pozdrawiam z Lublińca!!!! 🙂
    My w tym roku po raz pierwszy startowalismy, no i co tu dużo mówić….na najkrótszym dystansie ale zdecydowanie było warto 🙂

Dodaj komentarz